niedziela, 27 marca 2011

Jeśli nie konklawe, to co?

Tygodnik Powszechny donosi, że wierzący (głównie w USA) domagają się większego udziału osób świeckich w kościele. Wydaje się, że dążenia tych osób są słuszne. Jednak czy nie idą zbyt daleko? Wierni chcieliby mieć wpływ na wybór papieża. Marzy im się coś na kształt rady świeckich katolików, która stałaby na równi z kardynałami, którzy mają prawo do wyboru biskupa Rzymu. Pomysłodawcy nie podali jednak na jakich zasadach oparty byłby wybór do takiej rady. Wnioskuję jednak, ze nie robiliby tego duchowni. Mimo, że jestem zwolennikiem większego angażowania się wiernych w życie parafii to wybór papieża przez wiernych jest to idea niemal niemożliwa, tym bardziej że nie istnieje żaden racjonalny plan realizacji tego planu. To tylko pusta idea. Zanim powstała instytucja konklawe, papieża wybierał lud rzymski. Zdarzało się tak, ze na Tronie Piotrowym nie zasiadała osoba godna tego urzędu, lecz ten kto więcej obiecał ludowi. Często władcy średniowieczni przekupywali mieszkańców Rzymu, by głosowali na osobę przychylą danemu królowi, księciu, czy cesarzowi. Wydaje mi się, że warto zaufać wyborowi kardynałów, którzy  są nie tylko silnie wierzący, ale mają także spor doświadczenie oraz wiedzę na temat wiary. Czy dojdzie do rewolucji w łonie kościoła? Osobiście wątpię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz