wtorek, 10 maja 2011

Transfer wszechczasów, czy ciepła posadka?

Przyznam, że z zaskoczeniem czytam informacje dotyczące wejścia Bartosza Arłukowicza do rządu PO. Niby zaskoczeń nie ma. Platforma od początku rządów walczy o elektorat lewicy zgarniając co ciekawsze nazwiska z areny politycznej. Wpierw Danuta Hubner, Włodzimierz Cimoszewicz, Jerzy Hausner i w końcu Marek Belka. Osoby te bezpośrednio nie weszły do partii, ale spełniły swoją rolę pomagając Platformie Obywatelskiej w zwycięstwach. O ile początkowo front narodowej jedności przypadł mi do gustu, to z czasem okazało się, ze w raz z napływem środowisk rozmyła się ideowość i chęć do reform. Co nie znaczy, ze obwiniam za to osoby o poglądach lewicowych, które współpracowały z partią Donalda Tuska. Niektórzy zaczynają się z tego przymierza powoli wycofywać jak np. Cimoszewicz, który zaczyna krytykować działania PO. Zastanawia mnie co skłoniło Bartosza Arłukowicza do takiego ruchu. Jako minister ma się zająć relacjami między administracją rządową, a ludźmi którzy czują się wykluczeni. Nie wiem co to za śmieszne zadanie. Właściwie trudno będzie pana ministra rozliczyć z jego działań. Jego zadania są . rozmyte i niejasne. Czy to ciepła posadka i dobre miejsce na liście wyborczej PO? Po części na pewno tak. Ja jednak próbuje się doszukiwać drugiego dna. Czy jednak w  SLD nie było jakichś nacisków, konfliktów, a może szykowały się jakieś czystki? Tego być może się nigdy nie dowiemy. Nie ma co snuć teorii bez pokrycia w faktach. Nie daje mi jednak spokoju myśl, że Arłukowicz mógł być jednym z młodych liderów SLD (tam nie jest tak gęsto jak w PO). Miał zadatki na ministra choćby zdrowia na co pozwalałoby mu wykształcenie. Na pewno miałby ciekawszą posadę niż teraz. Uważam, że ruch który dzisiaj wykonał przysporzy mu więcej przeciwników niż zwolenników.

1 komentarz: