czwartek, 5 maja 2011

Kto słowem wojuje ten od słowa ginie

Nie wiem jak obecnie zwracać się do Janusza Palikota. Politykiem to on chyba już nie jest. Bardziej przypomina gatunek celebryty. Żyje tylko i wyłącznie dla sławy i skandalu, a więc idealnie wpasowuje się ten schemat. Janusz Palikot wielokrotnie używał niewybrednych słów pod adresem różnych osób. Szczególnie upodobał sobie braci Kaczyńskich. Wydawałoby się, ze tą słowną szermierką spychał ich gdzieś do narożnika. Dzięki temu stał się bożyszczem nastolatków o niezbyt wyrobionym poglądzie politycznym. Jego działania były świeże i populistyczne, wcale nie stańczykowskie jak to się o nim mówiło. Wracając szpady, którą niegdyś wojował, sama zaczęła go ranić. Choćby wystarczy przytoczyć ohydne słowa pod adresem posłów PiS, których pociąg uległ wypadkowi podczas podróży do Rzymu. Jeszcze lepszym smaczkiem jest wypowiedź o tym, że przepisy prawa o partiach politycznych to nic innego jak administracyjna bezduszność, formalizm i absurd urzędniczy. Uważam, że facet nagina pojęcia na własne potrzeby i zachowuje się jak jedna z jego ofiar, która też lubi negować np. demokratyczny wybór prezydenta. Zmiana swych poglądów o 180 stopni też nie przyniosła rezultatów. Antyklerykalizm niby taki modny, a wyborców nadal mało. Już lepiej było się przyłączyć do SLD. Jednak duma i ambicje nie pozwalały. Zastanawia mnie, w którym momencie inteligentnemu facetowi zaczęła wystawać słoma z butów. Odpowiedź jest prosta: zawsze tam była tylko dobrze  zakryta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz